Ruch, który daje ODWAGĘ
AUTOR: MARTA DYDA
Chodzenie
Natura
Życie
To dla mnie takie sam na sam ze sobą bycie. Niby takie nic, chodzenie a jednak każdy kolejny krok za krokiem w naturę daje niesamowitą wiarę w życie. A każdy następny ruch wprowadza do mojego codziennego świata odwagę, która na coraz więcej pozwala i daje siłę i sens tej jednej chwili i radość taką płynąca z ciała, która rozlewa się na resztę mojego życia.
Kiedy idę, jestem żywa, potrafię więcej zauważać i się tym światem zachwycać. A zachwyt pozwala mi się zatrzymać. Tak, bo tylko ten kto jest w ruchu, ten kto idzie, może się w zachwycie zatrzymać.
Kiedy idę dostrzegam więcej światła w codzienności życia. Potrafię z większym zrozumieniem spojrzeć na siebie i ludzi i życie, to tak jakbym stała z boku, wtedy mam szersze pole widzenia.To chodzenie jest właśnie o tym, jak żyć i co robić z tym życiem i jak wybierać idąc dalej to co dobre i we mnie prawdziwe.
Tego nie widać na co dzień. Jeden dzień a tak wiele momentów, dużo myśli, często tak bardzo niezrozumiałych w tamtej chwili a jakże w nas żywych.
Wtedy dobrze jest pochodzić, rozchodzić i tym ruchem zaopiekować się sobą. Zasilić się naturą i wzmocnić Siebie.
Dzięki tym doświadczeniom uczę się słuchać siebie. Uczę się mówić trudne słowa, które czasami trzeba powiedzieć. To na prawdę czasami wymaga niesamowitej odwagi. Tylko w taki sposób jestem w stanie zrobić ten ruch w kierunku życia.
To pozwala mi radzić sobie kiedy zaplątuję się w świat, który ma niewiele wspólnego z Moją prawdą. Wtedy też jakoś tak łatwiej próbować życia i się mylić i znowu próbować.
Kiedyś gdzieś w sieci przeczytałam taki fragment, nie wiem kto jest autorem, mam te kilka zdań do dzisiaj zapisane w moim notatniku. Tak bardzo “moje”, może też znajdziesz w tych słowach kawałek Siebie:
“W tych dniach kiedy nie mogę wyjść na spacer zawsze wydaje mi się, że w moim żołądku powoli pali się mały piec, pusty ból staje się coraz bardziej intensywny. Im dłużej trwa dzień i im dłużej siedzę tym duszę się (czasem wręcz dosłownie). Czasem gdy siedzę tak w tym “bezruchu” cały dzień, wieczorem jestem tak napięta i niespokojna, że nie mogę właściwie skoncentrować się na nawet najprostszych zadaniach. Umysł jest wyczerpany, a energia ciała jest niezadowolona.A jeśli ta energia nie znajdzie uwolnienia poprzez wysiłek fizyczny, wówczas przenika do umysłu i przekształca się w zmartwienia, wątpliwości, lęki – co więcej, trudno jest spać, ponieważ niewykorzystana siła życia wiruje i wiruje wokół umysłu, desperacko próbując wyrazić się. Siła życiowa, która powinna zostać wykorzystana do znalezienia ujścia poprzez wysiłek fizyczny, wraca do układu nerwowego i mózgu i powoli je niszczy.
Chodzę na długie spacery, bo mam ciało, a jeśli nie używam swojego ciała, wtedy jestem zła i apatyczna. Ci, którzy koncentrują się wyłącznie na swoim umyśle i pozostawiają ciało za sobą, są zazwyczaj sztywni, surowi i niezdrowi.
Wydaje się, że istnieje pierwotny popęd ku życiu, który jest w każdym człowieku i który najłatwiej wyraża się w chodzeniu; w drodze do przodu przez świat i podziwianiu piękna świata przyrody. Z mojego doświadczenia wynika, że wszystkie uczucia niepokoju i smutku, lęku, rozpraszają się, idąc przez naturę.”
To o sile życia. O sile natury. Z naturą. O byciu w naturze.