
Czekając kiedy przytrafi się ŻYCIE
AUTOR: MARTA DYDA
Jak to jest, gdy naprawdę czujesz, że żyjesz?
Kiedy prowadzę szkolenia z obszaru radzenia sobie ze stresem, często zadaję to pytanie uczestnikom szkoleń.
Odpowiedz na to pytanie nie jest jednoznaczna, większość z nas nie ma odwagi się z nim zmierzyć i na nie odpowiedzieć.
Mam poczucie, że jako współcześni dorośli często walczymy z życiem i tym samym walczymy ze sobą. W codziennym życiu dużo nas to kosztuje napięć, nerwów i stresu, który przyczynia się do naszych obniżonych nastrojów, naszego niezadowolenia i bylejakości w codziennych relacjach. Występując w narzuconych przez życie rolach, przyjmując maski, które pozwalają nam dopasować się do wymogów społeczeństwa, cały czas czekamy, kiedy przytrafi nam się życie. Nie potrafimy mówić o rzeczach, które powodują, że czujemy się wspaniale bo przecież w życiu nie może być za lekko, spinamy się i jakoś tam żyjemy. To nasze przekonania wyniesione z domu, które kształtują dzisiaj nas dorosłych, nasze relacje z życiem.
Podczas szkoleń trochę czasu zajmuje, zanim uczestnicy puszczą kontrolę i przypomną sobie swoje radości i lekkość towarzyszącą przyjemnym doświadczeniom w ich życiu żeby na końcu stwierdzić
„…dlaczego ja właściwie już tego nie robię, co zawsze sprawiało mi frajdę?”
Chyba już nie można, nie powinniśmy bo przecież tyle mamy obowiązków i jesteśmy już tacy dojrzali, powiedziałabym sztywni i nudni. Teraz to już nie wypada zatracić się w życiu. Mocno kontrolując każde swoje zachowania. Dokładając do tego nasze lenistwo, nie zadajemy sobie trudu żeby coś zmienić w naszych postawach, zakładając, że życie już takie jest, czekając, że może coś dobrego przydarzy się jutro albo za miesiąc.
Być żywym, w życiu, w relacjach, to być sobą i czuć się dobrze w każdej sytuacji, potrafić nazwać co w tym momencie ważne, trudne czy dobre. A przy wyrażaniu siebie, czuć się bezpiecznie z ludźmi, bez oceny, osądów i dawania rad innym. Potrafić wysłuchać a nie jedynie wiedzieć lepiej.
Bo kiedy przytrafi nam się życie, będziemy o tym wiedzieć, to przychodzi naturalnie i my w pełni się w tym zatracamy, tam nie zadajemy pytań, tam nie ma oceny, tam nie ma wątpliwości, tam nie ma obaw, tam wszystko jest właściwe, tam nie ma znaczenia co inni powiedzą. Może to wszystko nie zawsze jest perfekcyjne, nie do końca idealne, a kto powiedział, że takie musi być…
Życie wibruje taką energią, w której wszystko jest takie lekkie a Ty pozostajesz w zgodzie ze sobą.
Tam gdzie przytrafia się życie jesteś naprawdę SOBĄ!
Cieszyć się jak dziecko mając 40 lat nie jest łatwo ale na pewno warto spróbować. Przypomniec sobie jak to jest śmiać się pełną gębą, nie zwracając uwagi na to, co powiedzą czy pomysła inni. Zdjąć maskę, poluzować gumę i odpuścić ☺️
Dziecięca radość. Przelatujący motylek, słoneczny, ciepły dzień, zwyczajny uśmiech. Mogą wywołać chwilę radości i zatrzymania w codziennym pędzie by z poczuciem siły i radością na ustach zmierzyć się z resztą dnia.
Warto nauczyć się cieszyć jak dziecko. To daje dużo energii i lepszego podejścia do życia.
Oj tak, tak, tak 🙂
Bardzo podoba mi się Twój artykuł i życie cieszenia się życiem każdemu, być żywym, odnaleźć dom w Sobie; być tak pełnym pasji by nie mieć czasu na krytykowanie innych, manipulacje, oczekiwania. To jest życie. Wreszcie dotarłam tutaj tuż przed moimi 37 urodzinami! Jak dobrze i z zachłannością dziewczynki idę dalej bez masek, oddychając i zapraszając więcej kolorów do mojego świata. Pięknego dnia 🙂
Katarzyna 🙂 moja pierwsza myśl, jak przeczytałałam Twojego posta: „Ona ma tyle lat co Ja :)” Bardzo mocno wierzę, że w naszym życiu pojawiają się tacy ludzie jacy aktualnie mają się pojawić. Pięknie się czyta to co napisałaś, wracam do tego wpisu i wracam, to taki trochę też „Po Mojemu”. Dziękuję Ci za ten wpis!
Ja podchodzę do niektórych sytuacji z dystansem, wiem że one nas czegoś uczą