Dbaj o siebie tak, jak dbasz o kogoś kogo KOCHASZ

AUTOR: MARTA DYDA

To było mniej więcej rok temu o tej porze. Posiłki w biegu, krótki sen, weekendy bez szansy na odpoczynek, nie potrafiłam odpuścić, cały czas było coś zaległego, coś niedokończone, coś do przygotowania, kolejne terminy i projekty szkoleniowe w całej Polsce.

Moje ciało już wtedy krzyczało do mnie, żeby trochę zwolnić, chciało zwrócić moją uwagę. Od kilkunastu dni czułam się osłabiona, łatwo się rozpraszałam, wszystko mnie denerwowało, bolała mnie głowa, szybko dopadało mnie zmęczenie, pobolewało gardło. Przyszło osłabienie, rozchorowałam się, myślałam, że weekend na regeneracje wystarczy, to tylko zwykłe przeziębienie, w poniedziałek przecież muszę jechać dalej. W tym czasie posprzątałam całe mieszkanie i kilka godzin siedziałam przy komputerze. Rano było niby trochę lepiej, dam radę, jadę! Pojechałam na szkolenie, praca na sali szkoleniowej przy mojej obecnej kondycji była dla mnie ogromnym wyzwaniem już wtedy momentami traciłam głos.

Mówiłam sobie, jeszcze tylko poprowadzę szkolenie w Warszawie potem w Jeleniej Górze, Koszalinie, Poznaniu i odpocznę. Ostatnie szkolenie, które poprowadziłam w tym czasie było dla Prokuratury Okręgowej w Warszawie z wypalenia zawodowego.

Po raz kolejny mówiłam, że nikt nas nie nauczył dbania o siebie, że pierwsze o wypaleniu zawodowym informuje nas ciało, którego nie słuchamy bo przecież głowa wie lepiej, że zwykłe przeziębienie to moment kiedy powinno zapalić nam się czerwone światło. Z minuty na minutę czułam się coraz gorzej, nie mogłam się skoncentrować, nie mogłam zebrać myśli, wysłowić się. Podczas tego szkolenia byłam chodzący przykład tego, jak o siebie nie dbać. Dobrnęłam do końca, wróciłam do domu, przyszedł weekend.

Dwa razy tej nocy wylądowałam na ostrym dyżurze, kilka godzin czekania, zapalenie gardła, które miało minąć po antybiotykach, poszło dalej, powitałam anginę i bezgłos. Teraz już nie byłam w stanie nigdzie jechać, nawet jakbym znalazła siłę, nie mogłam mówić. W kolejnych godzinach przy każdym oddechu dopadał mnie straszny ból mięśni. I tej samej nocy byłam ponownym gościem na ostrym dyżurze, okazało się, że mam zerwane mięśnie, nie mogłam się wtedy ruszać, całe ciało mnie bolało. A kiedy przeciążone ciało zacznie dochodzić do głosu i uwalniać nagromadzone napięcie, to ból jest najmocniejszy.

Moje ciało od tak dawna prosiło już o zatrzymanie, o zwolnienie, o trochę dłuższy sen, śniadanie zjedzone bez pośpiechu, prosiło mnie o dzień bez planu. O bycie dla niego bardziej wyrozumiałym, prosiło mnie o trochę więcej życzliwości i łagodności dla siebie.

Kolejnych projektów już nie poprowadziłam, do końca roku przeleżałam w domu. Moje ciało nie miało siły, to był taki moment, że nawet nie byłam w stanie czytać książki, zerwane mięśnie spowodowały, że każdy ruch stanowił dla mnie nie lada wyzwanie.

Nasze życie toczy się w rytmie napięcia i odprężenia. Jeśli napięcia zaczynają przeważać równowaga w naszym organizmie zostaje zaburzona i zaczynamy odczuwać skutki stresu w pierwszej kolejności w naszym ciele.

Nie ma czasu na zatrzymanie bo trzeba żyć. Ciało mówi zatrzymaj się a umysł pędzi dalej. Ciało pierwsze informuje nas o wyczerpaniu naszej życiowej energii a umysł mówi „jak to nie dasz rady!” Lecimy w ekspresowym tempie bo tak trzeba, często brakuje nam przestrzeni by zaczerpnąć powietrza i wsłuchać się w samego siebie.

Gdy nasze życie jest zbyt aktywne, zdarza się coś co zmusza nas do zatrzymania, przychodzi osłabienie, dopada nas przeziębienie, często choroba . Wtedy zostaje ożywiony zaniedbany dotychczas biegun,  odpoczynek, robi się miejsce na zatrzymanie, na przyjrzenie się sobie, tak to działaDzisiaj po roku jestem mądrzejsza o to doświadczenie, kiedy jestem zmęczona, daję sobie uwagę i odpoczywam.

Przyjrzyj się SOBIE

Idzie czas jesieni, czas zastanowienia, refleksji, moment kiedy organizm prosi o chwilę uwagi. Daj sobie właśnie teraz uważność, taką samą jaką obdarzasz swoich najbliższych. Kochasz ich, a „kochać” to czasownik – oznacza działanie, dbasz by dzieci miały zaspokojone wszystkie potrzeby, od jedzenia po dobry nastrój, starasz się by Twój partner miał w Tobie oparcie, więc mówisz do niego czułym głosem, nie używając ocen czy osądów.

Wyobraź sobie, że na Twoim miejscu jest ktoś z członków Twojej najbliższej rodziny. Im na pewno w takim stanie, w chorobie nie kazałabyś zajmować się zaległymi sprawami. Przykrywasz ich po prostu ciepłym kocem i przynosisz herbaty z miodem, a potem dbasz o to, żeby mieli spokój i mogli dojść do siebie w takim tempie, jakiego potrzebują ich zmęczone ciała.

Tak samo kocha się siebie – poprzez konkretne działanie. Kochasz więc jesteś dla siebie najlepszym rodzicem, partnerem, przyjacielem. Jeśli dawanie sobie tej troski jest jeszcze dla Ciebie zbyt nowe, zbyt trudne, to miej dla siebie życzliwość i wyrozumiałość, kiedy na początku się to nie udaje.

 

Leave a Reply